Aktualności

Historia rodem z “Cast Away”, czyli rozbitkowie znalezieni na bezludnej wyspie

Kto nie zna historii Robinsona Cruzoe czy też Chucka Nolanda? Te książkowe i filmowe historie na myśl przywodzą egzotyczne, niebezpieczne, ale i ekscytujące przygody, które współcześnie nie mogą się już przytrafić. Historia trzech rozbitków z Oceanu Spokojnego, których uratowała australijska armia, udowadnia to, że takie myślenie jest całkowicie błędne. Mężczyźni zostali odnalezieni dzięki napisowi SOS na plaży.

Fotografia niczym z filmu

Świat błyskawicznie obiegło zdjęcie opublikowane przez australijskie wojsko. Jego niezwykły wygląd nie bez przyczyny przykuwa wzrok. Wojskowy helikopter na plaży, lazurowe morze, tropikalny lat, prowizoryczny szałas i wielki napis SOS wyglądają niczym kadr żywcem wyciągnięty z kolejnej hollywoodzkiej produkcji. Zdjęcie, którym pochwalili się australijscy żołnierze, jest niezwykle świeże – wykonane zostało 2 sierpnia 2020 roku i przedstawia maleńką, tropikalną wysepkę oddaloną od cywilizacji o bez mała setki kilometrów. Wyspa Pikelot w Mikronezji ma długość zaledwie 300 metrów i na kilka dni stała się przymusowym schronieniem dla rozbitków.

Szybka akcja ratunkowa

Rozbitkowie spędzili na wyspie trzy dni. W czwartek 30 lipca zaginął statek, na którym płynęło trzech mężczyzn. Już dwa dni po tym wydarzeniu, w sobotę 1 sierpnia, Centrum Koordynacyjne Ratownictwa na Guam zwróciło się o pomoc do australijskiej marynarki. Szczęściem rozbitków było to, że marynarka właśnie odbywała ćwiczenia na wyspie oddalonej na północ od Pikelot – bezludnej wyspy, na której zaginieni mężczyźni znaleźli schronienie. Do poszukiwań skierowano okręt HMAS Canberra. Jednak to amerykańskie i australijskie samoloty zdołały zlokalizować mężczyzn na malutkiej wyspie. Właśnie wtedy z okrętu z misją rozpoznawczą wysłano helikopter.

Komunikat ministerstwa obrony

W akcji ratunkowej w specjalnym komunikacie poinformowało australijskie ministerstwo obrony. Oddział zwiadowczy wysłany w helikopterze dostarczył rozbitkom żywność i wodę oraz przeprowadzi badania stanu zdrowia. Od razu też udało się potwierdzić tożsamość mężczyzn. Dumę z profesjonalnej postawy załogi wyraził również kapitan Terry Morrison, dowódca statku HMAS Canbera. Podkreślił on wypełnienie obowiązku „niesienia pomocy na morzu” w każdym zakątku świata, do którego to obowiązku poczuwa się zarówno on, jak i jego załoga. Wraz z amerykańskimi zespołami skutecznie udało im się przyczynić do wzmocnienia bezpieczeństwa życia na morzu i oceanie. Obecność jednostek amerykańskich wynika z tego, że Mikronezja jest stowarzyszona z USA – te północnoamerykańskie odpowiada za politykę zagraniczną i obronną Mikronezji.

Jak doszło do katastrofy i co dalej?

Do momentu odnalezienia zaginionych mężczyzn, nie było wiadome, jak doszło do zaginięcia statku. Dopiero po odnalezieniu mężczyzn ich wyjaśnienia naświetliły pełny obraz sytuacji. Płynęli oni z Pulawat do atola Pulap, ale zboczyli z kursu i płynęli tak długo, aż wyczerpali resztkę paliwa. Według doniesień BBC, trójka rozbitków została przetransportowana do domu łodzią patrolową należącą do Mikronezji. Jest to typowa jednostka tego państwa, które niepodległość uzyskało w 1986 roku, a które składa się z ok. 600 niewielkich wysp i atoli położonych na Oceanie Spokojnym.

Podstawa udanej misji ratunkowej

Rozbitkowie zostali odnalezieni w niedzielę 2 sierpnia w odległości około 118 mil  od miejsca, z którego wyruszyli. Na udaną akcję ratunkową złożyło się kilka czynników, a podstawową było to, że jak tylko statek zaginął, powiadomione zostały o tym fakcie odpowiednie służby i można było rozpocząć poszukiwania mężczyzn. Choć mężczyźni na ratunek czekali trzy dni, to tym, co umożliwiło odnalezienie mężczyzn, było wyrzeźbienie w piasku na plaży napisu SOS. To właśnie ten napis dostrzegli pilotujący samolotem ratownicy i mogli przekazać informację do jednostki ratowniczej. Dzięki temu, że spędzili oni na wyspie jedynie trzy dni, ich stan nie uległ znaczącemu pogorszeniu – zgodnie z relacją Sky News, ich stan był wręcz dobry.